31 maja 2022

Alembik czyli o szlachetniej sztuce pędzenia bimbru słów kilka

Człowiek to istota niezwykle ciekawska i innowacyjna. Lubi badać, sprawdzać i próbować różnych rzeczy i jeszcze ciekawszych rozwiązań. Kiedy ta ciekawość dotyczy środków, które poprawiają humor, ułatwiają nawiązywanie kontaktów międzyludzkich i zwiększają śmiałość, w badania angażują się najtęższe umysły epoki. Tak, mówimy o znanym ludzkości od tysiącleci alkoholu etylowym, tworzonym przez pracowite drożdże w procesie fermentacji beztlenowej, a spożywanym z entuzjazmem w postaci win, cydrów, piw, a po poddaniu destylacji – wódek. Proces destylacji win opracowano już w starożytnej Mezopotamii, jakieś 5500 lat temu, ale dopiero w okolicach XVI w. rozpowszechniły się metody destylacji pozwalające łatwo uzyskać zdatne do spożycia trunki. W średniowieczu destylacją wódek zajmowali się alchemicy i aptekarze, wykorzystując ją do tworzenia nalewek zdrowotnych. Nadawali temu procesowi nieco magicznego charakteru, określali wódkę łacińskim aqua vitae (woda życia – stąd nasza polska okowita), lub arabskim al-koh`l – w którym łatwo odkryjemy przodka słowa alkohol. Dobra, rys historyczny już był, ale przejdźmy do praktycznego pytania

Ile kosztuje aparatura do bimbru?

Odpowiedź jest prosta – w zasadzie nic. Wystarczy stary, stalowy lub żeliwny, czajnik, który połączymy za pomocą jakiejś rury z chłodnicą wykonaną ze starego plastikowego wiadra, w którym zwiniemy kawałek karbowanki. Pod taką aparaturę podstawiamy butelkę z lejkiem, do czajnika wlewamy zacier na „grunwaldzkim przepisie” (1 kg cukru, 4 litry wody i 10 deko drożdży podprowadzonych małżonce, do tego przecier pomidorowy by drożdże nie padły z awitaminozy), rozpalamy gaz, puszczamy zimną wodę do chłodnicy i już po kilku godzinach możemy cieszyć się naszym bimbrem. Z kilkoma zastrzeżeniami. Po pierwsze złożyliśmy tak tę aparaturę, że nie wydostają się z niej opary alkoholu, powodujące pożar mieszkania, ani w trakcie procesu nic się nie przytkało i nie zmieniło czajnika w pękający pod wpływem ciśnienia granat, wysyłający nas na oddział intensywnej terapii. Z tym cieszyć się, też nie warto galopować, bo wyrób uzyskany w taki sposób w smaku będzie dość paskudny, żeby nie powiedzieć wprost – śmierdzący i niesmaczny, który nie ucieszył by nawet zaprawionych w boju degustatorów marnych trunków spod najbliższej budki z piwem. Nie idźmy lepiej tą drogą, tylko zaopatrzmy się lepiej w wykonany przez profesjonalistów aparat do destylacji.

Destylator z miedzi, szklany czy stali nierdzewnej?

Każdy z tych materiałów ma swoje wady i zalety, kiedy chodzi o wykonanie aparatury destylacyjnej. Szkło jest całkowicie odporne chemicznie i pozwala obserwować procesy zachodzące podczas destylacji. Niestety jest też kruche i łatwo można taką aparaturę rozbić. Stal nierdzewna jest również odporna chemicznie, trwała i łatwa czyszczeniu, jest częstym wyborem ludzi, którzy chcą uzyskać alkohol rektyfikowany. Miedź jest metalem o świetnej przewodności cieplnej, łatwym w kuciu i o dużej odporności chemicznej. W interesującym nas procesie wchodzi jednak w pewne reakcje – mianowicie wiąże na swojej powierzchni powstające w czasie destylacji związki siarki, zwłaszcza siarkowodór, który dodaje destylatowi zapach zgniłych jaj. Dlatego destylatory miedziane są pierwszym wyborem twórców alkoholi smakowych, od whisky zaczynając, przez koniak po calvadosa i grappę. Główną wadą miedzi jest jej cena, ale za jakość się płaci. Dodajmy do tego, że aparatury wykonane z miedzi po prostu cieszą oko i spokojnie można je trzymać jako ozdobę salonu. Jakby kto pytał to używamy ich do destylacji olejków eterycznych.

Dlaczego alembik?

Po pierwsze w imię tradycji. Z produkcji alembików słynęło Al Andalus, dziś lepiej nam znana jako Hiszpania, a wynalezienie alembiku przypisuje się arabskiemu alchemikowi, Dżabirowi Ibn Hajjanowi, na wyrost zresztą, bo alembik był już znany starożytnym Grekom. To jednak mauretańscy i andaluzyjscy drekarze (nie mylić z dekarzem – drekarz tworzy naczynia miedziane, dekarz dachami naszych domostw) nadali stosowane do dziś kształty destylatorów miedzianych. Czy mówimy tu o alembikach z łabędzią szyją, czy też o alquitarach. No dobrze, alembiki do whiski nieco inaczej wyglądają, ale bez problemu widzimy ich pochodzenie od wyrobów dawnych iberyjskich mistrzów. Po drugie – dla walorów zapachowych. Specjalne ukształtowanie alembiku doskonale służy do zbierania upragnionych aromatów, równocześnie redukując zapachy zbędne. Po trzecie – dla wyglądu. Wykonany przez mistrzów rzemiosła alembik wygląda jak miedziane dzieło sztuki.

Materiał reklamowy, pochodzący od partnera serwisu.

Powiązane treści